Oprócz masła Shea, o którym pisałam w poprzednim poście i które jest moim ulubieńcem wśród naturalnych kosmetyków mam jeszcze ulubione masełko drogeryjne:
Masełko do ust Nivea (które w składzie też ma shea!).
Owe mazidło już chyba każdy zna, ale stwierdziłam, że warto o nim napisać - może jest jeszcze ktoś kto zastanawia się nad jego kupnem...?
Producent obiecuje, że zapewnia ono codzienną pielęgnację i ochronę przed pękaniem wrażliwej skóry ust. Jego natłuszczająca konsystencja zapewnia ochronę przed słońcem, mrozem i wiatrem.
Nawilżająca formuła z Hydra IQ zawierająca masło shea i olejek z migdałów zapewnia intensywne nawilżenie i długotrwałą pielęgnację.
Dostępne są cztery wersje zapachowe
- malina,
- wanilia i makadamia,
- karmel,
- original (wersja bezzapachowa).
Długo zastanawiałam się nad kupnem tego masełka - cena 10,99zł nie była zachęcająca. Gdy trafiłam na promocję nie było wyjścia:) Pojawił się za to problem który zapach wybrać
- kusiła mnie malinka i karmel. Ostatecznie w koszyku wylądował karmel:)
Od razu po wyjściu ze sklepu otworzyłam malutkie puzdereczko i posmarowałam usta
- hmmmmm.... Cudowne! Zapach słodziutki, ale przyjemny. Konsystencja na ustach też bardzo mi się spodobała. Ostatnio miałam problem z nawilżeniem - wszystkie pomadki, które posiadałam nie pomagały.
Po tygodniu używania stwierdzam, że masełko dobrze sobie z tym radzi - zwłaszcza, że zapach jest uzależniający, więc jak tylko czuje, że masełko schodzi nakładam nową warstwę:) co nie pozwala na wysuszenie. Sprawdza się też jako baza pod pomadki.
Szkoda, że nie ma słodkiego posmaku, bo według mnie pasowała by delikatna nutka:) Choć wtedy bym pewnie go więcej zjadała...
Na ustach daje delikatny efekt, natomiast po nałożeniu większej warstwy lekko je rozjaśnia:
Podsumowując jestem zadowolona, zwłaszcza że nie spodziewałam się po nim cudów,
a jednak bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Nawet w te mrozy dobrze chroni i bez problemu nakłada się na usta. Jedyną jego wadą jest brak higieniczności, ale jestem
w stanie to przeboleć. Można przecierać co jakiś czas po wierzchu chusteczką lub nakładać patyczkiem.
Myślę, że fajne jest też to, że gdy nam się znudzi do ust można go zużyć na wysuszoną skórę (łokcie, skórki, pięty itp.)
Kupiłam je w Superpharm za 7,99 (cena bez promocji 10,99).
Zastanawiam się jeszcze czy nie kupić sobie malinki. Polecacie?
Ciekawa jestem czy malinka daje fajny zdrowy kolor ust, gdzieś chyba czytałam, że tak. Ja miałam wersję bezzapachową i szczerze mówiąc bez szału, teraz wybrałabym inny.
OdpowiedzUsuńTen zapach karmelowy jest obłędny:)Więc wersja bezzapachowa rzeczywiście może nie być tak fajna. Pozdrawiam.
Usuń